Dzieci podczas pandemii

Możliwości adaptacyjne człowieka są ogromne. Doświadczenie z koronawirusem pokazuje, jak odporne i kreatywne mogą być dzieci w każdej sytuacji. A także jak odpowiedzialne…

Nasze przedszkole było otwarte przez cały czas pandemii, chociaż początkowo tylko dla pracowników służb podstawowych, takich jak lekarze, pielęgniarki, strażacy itp. (Większość rodziców nie skorzystała zresztą z tej usługi, nie czując się komfortowo z wysłaniem dzieci poza dom).

Kiedy dzieci wróciły wreszcie do przedszkola w połowie czerwca, zaczęliśmy od grup 3, 4-osobowych – każde dziecko przy własnym stoliku z indywidualną torbą zabawek. (Wszystkie zabawki były dezynfekowane po skończonej zabawie i przed przekazywaniem ich kolejnemu dziecku). Szybko doszliśmy do 8-osobowych grup w jednej sali, aż w końcu osiągnęliśmy nasz normalny stan, tj. 16 dzieci z 2 nauczycielkami (sale są duże). Najpierw były „bańki” w grupach (klasa podzielona na 2 części), od września każda klasa stanowi swoją własną „bańkę”.

Co ciekawe, dzieci nigdy nie były zaskoczone, widząc nauczycielki w fartuchach laboratoryjnych, z maskami na twarzach, wizjerami lub goglami, w winylowych rękawiczkach. Również protokół wejścia do przedszkola nie sprawia im żadnych problemów. Dezynfekują ręce i buty, pozwalają mierzyć sobie temperaturę. (Rodzice nie mogą wchodzić na teren przedszkola, z wyjątkiem pierwszego korytarza między podwójnymi drzwiami). A jeśli zapytasz je, dlaczego to robimy – powiedzą ci wszystko o covidzie.

Rano, przed rozejściem się do klas, i po południu, w porze odbioru, wszystkie grupy zbierają się w sali gimnastycznej. Sala podzielona jest na 5 sektorów, wyznaczonych srebrną taśmą pakową, w każdym z nich znajduje się kilka jeździków i trochę klocków, tylko w jednym sprzęt do ćwiczeń.

93231632_2682752961835801_4959767343669444608_o

zdjęcia: Ola Ohirko

Co ciekawe, z dyscypliną nie ma problemu, dzieci wiedzą, że mają pozostać w swoim sektorze i nawet największe łobuziaki nie przekraczają granic

autor: Jola